czwartek, 29 stycznia 2015

Urodziny

Od wczoraj jestem o rok starsza.
 Dzień moich urodzin skłania mnie do refleksji nad czasem, który mam już za sobą.
Czy to był dobry czas? Czy coś bym zmieniła gdybym mogła?
Nie. Zawsze staram się żyć z przesłaniem
 ,,Lepiej żałować,że się coś zrobiło, niż żałować że się czegoś nie zrobiło".
Tak jak pory raku, tak samo każdy etap w życiu człowieka ma swoje zalety
 i na swój sposób jest piękny. Dzieciństwo chyba wielu z nas kojarzy się z najpiękniejszym 
etapem naszego życia - radością, beztroską i miłością rodziców.
 Moje dzieciństwo to ustrój komunistyczny, z kolejkami w sklepach, czekoladą na kartki i przedszkolem, którego nie znosiłam. Ale to również zabawy na podwórku, cotygodniowe wyjścia do teatru lalek, oranżada w torebkach, upalne wakacje u babci na wsi i zimowe szaleństwa na sankach, kiedy śnieg sięgał do kolan:)
Później nadchodzi etap nastolatków. Dla mnie to równie radosny okres, ale też czas wielkiego buntu i próba walki o wolność i zbyt szybką dorosłość;) Pierwsze prawdziwe dyskoteki, pierwsze miłości ;), czytanie po nocach, słuchanie listy w radiowej trójce, pierwsze własnoręcznie 
wykonane kreacje odzieżowe. 
Wydawało mi się, że bycie dorosłym to same zalety, bez żadnych obciążeń typu odpowiedzialność, dojrzałość i niezależność. To bardzo trudny okres dla rodziców, również i moich ;)
Etap następny, chyba najważniejszy w życiu każdej kobiety to macierzyństwo. Czas który jest niezwykle trudny i który nigdy się nie kończy, niezależnie od wieku u dziecka. 
Ten dział życia można by podzielić na rozdziały.

Rozdział pierwszy to wiek niemowlęcy - okres kiedy młoda (niekoniecznie wiekiem) matka dopiero zaczyna uczyć się wchodzenia w nową rolę. I o dziwo okazuje się wtedy, że setki stron wyczytanych w książkach i gazetach nic nam nie dały. Że tylko miłość, instynkt macierzyński, cierpliwość i czas powiedzą nam co i jak należy robić.To również czas kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawię jak ważni są dla nas nasi rodzice. Dopiero na własnych doświadczeniach zobaczyłam ile poświęceń, czasu i lęków trzeba przejść aby wychować dziecko. 
Później nadchodzi czas kiedy dziecko nie wymaga już opieki 24 godziny na dobę (ok. trzech lat) 
i kiedy zaczęłam powoli myśleć o sobie.

 Co dalej chciałbym robić w życiu, czym się zająć, gdzie zbudować dom?
Później już czas tak szybko ucieka, że zanim się obejrzymy nasze dziecko coraz więcej czasu spędza w swoim pokoju, używa coraz bardziej niezrozumiałych słów i ma coraz bardziej wysublimowany gust co do ubioru, muzyki, literatury.

 A ja mam coraz więcej czasu dla siebie. Coraz częściej zaczynam myśleć gdzie będę mieszkać
 i żyć za 10 lat, kiedy Janek już nie będzie z nami mieszkał (innej wersji nie biorę pod uwagę)?
 Może kupię campera i będę zwiedzać świat? A może mój biznes rozwinie się na tyle, 
że zarobię kupę szmalu i zostawię interes Jankowi a sama osiedlę się w mojej ukochanej Toskanii?  A może będę już niańczyć podrzucane na każdy weekend wnuki? 
Jedynie czego będzie mi brakować to przytulanek i ukochiwań mojego Jaśka, ale odbije sobie na M :) Zatem urodziny to nie czas na żałowanie minionego czasu, lecz czas na dobre zaplanowanie przyszłości :)

Brak komentarzy: