poniedziałek, 12 stycznia 2015

KOMINEK

Na samym początku śpieszę poinformować fanów blogera KOMINEK 
(swoją drogą ciekawe czemu taka nazwa bloga - przekornie?), że tym razem nie o nim będzie mowa! Wszystkim rozczarowanych zatem serdeczne sorry ;)

Choć podobno ostatnio o nim głośno, to u mnie będzie o kominku prawdziwym. Tym co daje ciepło, ładnie wygląda i wprowadzam miły nastrój w pomieszczeniu :)
Decyzja o kupnie i zamontowaniu kominka, była jedną z tych, z których jestem bardzo zadowolona.
Niestety nie byłam ta szczęściarą, która wraz z nabyciem domu wzbogaciła się również o kominek. Mało tego usytuowanie pomieszczeń i fakt, że większość budynku została przejęta na rzecz Esów Floresów, bardzo ograniczała możliwości zamontowania go w dogodnym, a przede wszystkim bezpiecznym miejscu. No ale, dla chcącego nic trudnego, nie ma że się nie da, trzeba tylko chcieć i...
  takie tam sprawiły, że po latach starań mam upragniony kominek. 

Oczywiście oprócz trudności technicznych dochodziły jeszcze narzekania bliskich mi niedowiarków: - Kto ci będzie w nim palił? - Następny klamot, który będzie ograniczał przestrzeń! - Kto drzewo porąbie? - Dziecko zaczadzisz! 
Tak czy inaczej kominek stoi. Śliczny czerwony, wypasiony.
Wybierałam go 2 lata! Bo wymagania mam niemałe, to musiał być ładny, nie za duży, dobrej jakości, niezbyt drogi, no i ogrzać przynajmniej te 50 m :)
Na początku miał być taki, który rozprowadza ciepło przez grzejniki. Okazało się jednak, 
 że technicznie to bardzo skomplikowane, że musiałby być schowany w ścianie
 (a ja uparłam się na tzw. kozę), że trzeba by przerabiać całą instalację! Za dużo kombinowania. 
Tak jedynie co musiałam zrobić, to pozbyć jednego ważnego, 
ale za to bardzo uciążliwego sprzętu i zrobić miejsce na ścianie. 
Kominek zatem zakupiłam, specjalista od podłączeń przyszedł i..., no właśnie. Stwierdził, że do tego komina podłączyć się nie da! (NIE ZNOSZĘ TEGO SŁOWA) Bo nie jest przystosowany!
Oczywiście dało się, za drobną dopłatą 3000 zł!!!
No więc jest. Taki cudny, ciepły, milutki. Uwielbiam rozpalać w nim ogień, to taki cały rytuał, a później wieczorkiem kiedy wszyscy już śpią usiąść wygodnie w fotelu i poczytać książkę lub posurfować w sieci. Nie przeszkadza mi, że muszę przynieść drewno, że czasami się nabrudzi lub nakopci, to wszystko nic w porównaniu z nastrojem jaki wprowadza w domu! 
No i jeszcze jedna zaleta, która najbardziej docenia mój M - znaczne oszczędności w opłatach za ogrzewanie gazem. 
Zatem jeśli ktokolwiek z Was zastanawiał się, czy zainstalować kominek, zdecydowanie doradzam :)



Brak komentarzy: