poniedziałek, 15 grudnia 2014

Czemu Rabka i Esy Floresy?

Wiele osób, przyjeżdżających do nas na wypoczynek, kiedy dowiadują się, iż my nie tutejsi, pytają jak to się stało, że Rabka, że pensjonat, że tak daleko od rodzinnego miasta?

Więc dzisiaj będzie o tym jak tu trafiliśmy.
Wspomniałam już wcześniej, że pomysł na pensjonat narodził się podczas urlopu z dzieckiem nad morzem. Pamiętam, że właścicielką jednego z dużych pensjonatów była młoda dziewczyna z małym dzieckiem. Obserwowałam jak przyjmuje gości, rozstawia nowe leżaki w ogrodzie i opala się pilnując swojego brzdąca. Powiedziałam wtedy, że takie życie i praca byłyby dla mnie idealne:) Reakcji M możecie się chyba domyśleć. Uważał, że za długo przebywam na słońcu i muszę wypocząć w cieniu;) Ja już jednak zaczęłam powoli wprowadzać mój plan w życie. 
Pomału, po kolei w myśl zasady ,,kropla drąży skałę,,.
Ponieważ wtedy mieszkaliśmy w samym centrum miasta, z betonowym podwórkiem, z małym dzieckiem nie było łatwo. Do najbliższego parku (śmierdzącego spalinami) szłam 40 minut, 
Wózek i  zakupy musiałam wnosić na trzecie piętro, ponieważ mąż większość tygodnia przebywał w delegacji. W bramach ciągle mijałam pijackie gęby a latem nie dało się otworzyć okna, bo prostytutki upodobały sobie pobliski skwerek, robiąc sobie z niego ,,miejsce pracy,,.
 Powiedziałam, że w takich warunkach nie da się wychować dziecka. 
Od pamiętnych wczasów minęły dwa lata.
My zaś mieliśmy za sobą już kupno działki pod Łodzią, gdzie miał powstać nasz nowy dom oraz małej działki pracowniczej, gdzie spędzałam całe dnie od maja do października.
Ale co z moim planem? 
Otóż posiadanie działki bardzo pomogło mi w jego realizacji. Ciągle przebywałam na działce utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że domek z ogrodem to jest to czego nam do szczęścia potrzeba. Ja od razu pokochałam prace w ogródku a Jasio doskonałe bawił się na powietrzu. 

Co jakiś czas powracałam do tematu otworzenia własnego obiektu noclegowego, używając argumentów, że przecież i tak musimy wybudować dom, więc co za różnica 
czy w Łodzi czy 300 km dalej? Że M i tak w tygodniu jeździ po całej Polsce, wiec na weekend może wracać w dowolne miejsce w kraju, że ja nie pracuję (właśnie się zwolniłam) i że nie chcę aby dziecko było wychowywane przez obcą niańkę. Że jeśli otworzymy pensjonat, to będę miała zajęcie (pracę) a jednocześnie dziecko będzie miała mamę na pełen etat. 
Nie było łatwo, ale po jakimś czasie uzgodniliśmy, że to może się udać. 
Wiedziałam już wtedy, iż nastawie się na wypoczynek dla rodzin z dziećmi. Zaproponuje im to czego sama nie mogłam znaleźć w takich obiektach.
Pomału, najpierw nieśmiało zaczęliśmy wycieczki w celu obejrzenia kilka nieruchomości. Byłam już oczywiście dobrze przygotowana na teki scenariusz i posiadałam w swoim notesie wyraz najciekawszych ofert:).
Niestety jak to zwykle bywa los spłatał na figla. 
Nasz syn rozchorował się i wskutek bardzo wysokiej gorączki dostał drgawek i stracił przytomność.
Po dwóch tygodniach szpitala i kompleksowych badaniach wyszliśmy do domu. Lekarz jednak poinformował nas, że takie sytuacje mogą zdarzać się często, aż do ukończenia czwartego roku życia. A że Jasiek chorował bardzo często, perspektywa mnie samej z nieprzytomnym dzieckiem, gdzieś na końcu świata, gdzie zimą karetka dojeżdża godzinę, skutecznie na czas jakiś wyleczyła z moich ambitnych planów.   
Kiedy jednak J skończył 4 lata i do tamtego zdarzenia nic strasznego się nie działo, znowu zaczęłam nieśmiało wspominać ,, nasze,, plany na przyszłość. 
Ale o ty już następnym razem...
Bo to jest temat rzeka.

Brak komentarzy: