wtorek, 27 stycznia 2015

Między Słowami

Wyprowadziłam się z miasta prawie sześć lat temu i jak do tej pory nie żałuje swojej decyzji.
Zmiana była ogromna. Z najbardziej znanej i uczęszczanej ulicy w centrum Łodzi, przeprowadziliśmy się na obrzeże małego miasteczka, w miejsce gdzie samochód przejeżdża 
kilka razy na dzień.
 Pierwsza różnica jaką natychmiast odczułam był spokój i ciemność  w nocy. 
W Łodzi latem nie mogłam otworzyć okna, bo do świtu słychać było pijackie krzyki
 a od piątej rano dudniły przejeżdżające tramwaje, zaś uliczne latarnie z powodzeniem 
zastępowały mi oświetlenie w domu. 
W Rabce pierwsza noc wydawał mi się wręcz przerażająca. Wszędzie otaczająca mnie ogromna ciemność i niewyobrażalna dla mnie cisza, przerywana jedynie graniem świerszczy za oknem. 
Z czasem zamontowaliśmy kilka lamp na zewnątrz a granie świerszczy i szum traw stały się dla mnie uroczym, kojącym dźwiękiem, kojarzonym ze spokojem i sielanką. 
Chyba najbardziej polubiłam wczesne wiosenne poranki, kiedy wszyscy jeszcze śpią a ja z kubkiem świeżo zaparzonej kawy chodzę po ogrodzie i podziwiam budzące się do życia roślinki. I zachody chowającego się za górami słońca, które przybiera kolory od jasnej żółci do ciemnej purpury. 

Uwielbiam świeżo wyprane i wysuszone letnim wiatrem pranie, wylegiwanie się na leżaku po dobrze wykonanej pracy w ogródku, słodki smak dopiero co zebranych słodziutkich truskawek lub zapach zerwanej cudnej lawendy. Lubię poznawać nowych ludzi, którzy przyjeżdżają do nas w gościnę, 
piec im pyszne ciasteczka i patrzeć na rozradowane buzie dzieci.
Takich chwil codzienności, które sprawiają mi wiele radości mogłabym wymieniać jeszcze długo, chwil których w mieście nie sposób doświadczyć. 
Są jednak rzeczy których czasem mi brak. 
Brak mi mamy, przyjaciół, kina, pysznych jagodzianek od SKÓRKI i ścieżek rowerowych.
Brak mi też małych klimatycznych kawiarenek, do których tak uwielbiałam chodzić na śniadanie i/lub kawę. Niestety czasem nawet najlepsza kawa, z najlepszego ekspresu w domu, nie zastąpi tego kawiarnianego klimatu. 
Ale nie jest tak tragicznie:)
 Ponieważ mój M podziela moje zamiłowanie do tego typu knajpek, zaraz po sprowadzeniu się rozpoczęliśmy poszukiwanie ciekawych miejsc. 

Udało nam się natrafić na fantastyczną kawiarnię księgarnie MIĘDZY SŁOWAMI, która nie dość, że serwuje pyszną kawę i piwko smakowe, to jeszcze prowadzą ją cudowni młodzi ludzie. 
Co prawda z początku dziwiły nas godziny otwarcia (do 17), ale właścicielka szybko dała się przekonać, na wydłużenie czasu pracy. Ponieważ dopiero rozkręcali interes kibicowaliśmy
 im z całego serca, mając nadzieję że nie będą zmuszeni zamknąć jedynego
 sensownego miejsca w Rabce:). 
Staliśmy się stałymi bywalcami i nie ma weekendu, który odpuścilibyśmy sobie 
na wizytę u Kasi i Maćka. 

To tam możemy spokojnie usiąść, wziąć książkę do ręki i poczytać w spokoju, spróbować smaku nowego piwa lub gorącej czekolady. Tam zawsze można spotkać ciekawych ludzi, dowiedzieć się co słychać w Rabce lub odpocząć na chwilę od dziecka, które zajmie się organizowanymi przez właścicielkę warsztatami dla dzieci. Latem można posiedzieć na tarasie, pobujać się w hamaku lub posłuchać wieczornego koncertu. 
Zimą zaś rozgrzać się przy kominku z grzanym winem w ręku w towarzystwie kawiarnianego miluśkiego kotka :)

I chciałoby się tylko powiedzieć, czemu tak mało jest takich miejsc w Rabce?!

Brak komentarzy: