poniedziałek, 9 lutego 2015

Blogowa komercja

Dawno nic nie pisałam nie dlatego , że nie było o czym, ale dlatego że zraziłam się do blogów. Zbuntowałam się, oburzyłam i zniechęciłam. 
Od pewnego czasu notorycznie pojawiają się jakieś konkursy na ,,najlepsze'' blogi lub blogerów
 i od tego czasu ciągle napotykam teksty w stylu: ,,Łap się za telefon i głosuj na mnie'', 
lub ,, Jeśli jesteś moim czytelnikiem, to musisz oddać na mnie głos''. 
Nie znoszę nachalnego narzucania się i wszelkie próby nakłaniania do czegokolwiek 
wywołują u mnie niesmak (delikatnie mówiąc). 
Wiem, że w dzisiejszych czasach trzeba ludzi zachęcać i walczyć o klienta, 
ale wolałabym jednak aby robiono to poprzez dobry produkt lub usługę.
Sama prowadzę biznes i być może szłoby mi dużo lepiej gdybym zmieniła taktykę i wciskała ludziom kit w stylu ,,U mnie najlepiej'', ,,Drugiego takiego miejsca nie znajdziesz na ziemi''
 lub ,, Przyjedź do nas a my oddamy Ci kasę''. Niestety za każdym razem kiedy odbieram telefon
 od klienta przedstawiam mu faktyczny stan rzeczy, bo mam świadomość, że i tak wcześniej 
czy później będą mogli zweryfikować rzeczywisty stan rzeczy. Wiem też, że żadna nachalna reklama nie da mi tylu gości co polecenie od innego zadowolonego klienta. 
Nie potrafię chodzić od sklepu do sklepu i prosić aby ktoś wziął chociaż w komis moje produkty, bo chcę żeby moja praca była moją pasją a nie formą żebractwa. 
Zadowala mnie fakt, iż moje pracę doceniają i kupują moi goście i wierzę w to,
 że kiedyś znajdę większą rzesze odbiorców. 
Nie płacę i nie namawiam nikogo do lajkowania mojego FB, nie wstawiam komentarza za komentarz na blogach, bo nie taki była zamysł przy zakładaniu ,,Matka wymiata''.
 Chciałam przybliżyć wszystkim zainteresowanym moje doświadczenia przy prowadzeniu
 ,,Willi Esy Floresy,, jak również podzielić się ciekawymi spostrzeżeniami.
 Nie byłam jednak świadoma, że blogi już dawno przestały być forma pamiętnika, przekazem niebanalnych informacji a stały się kanałem reklamującym produkty, począwszy od mydła a skończywszy na butach. Tak samo jak nie wiedziałam, że zdobyte nagrody decydują 
o ,,być lub nie być'' dla blogera. 
Czy naprawdę nie wystarcza już, że ludzie chcą słuchać co mamy do przekazania? Że możemy swobodnie, bez zahamowań wypowiedzieć swoje przemyślenia i przeżycia? Czy my czytelnicy musimy udowadniać nasze zainteresowanie wysłanym sms-em? 
Być może moje staroświeckie poglądy sprowadzają się do tego, że nigdy nie dorobię się wielkiego majątku, ale  trudno zaryzykuję ;)

Brak komentarzy: